wtorek, 3 maja 2016

szumią zdjęcia, szumią knieje


Witam, dzień dobry. 

Będzie po polsku, bo już mam po dziurki i kolczyki w nosie angielskiego. Chciałam być wprawdzie międzynarodowa jak Targi Poznańskie i targnęłam się na pisanie obcojęzycznych postów, ale jak przychodzi co do czego, to żarty powstają, chcąc - nie chcąc,  najczęściej w języku natywnym i trudno je przełożyć na angielski.

A jak to się przekłada na resztę wpisu? Zaraz to wytłumaczę:

Przede wszystkim mamy tu do czynienia z najbardziej klasycznym Mayshack (aka Majchrzak) photo, gdyż albowiem mamy maj, mamy krzaki i mamy foty. Majkrzaki. Tak, to jest pierwszy fragment tekstu który należy docenić za jego oszałamiającą błyskotliwość i sprytnie sprezentowany dowcip lingwistyczny. 

Aha i jeszcze w tytule napisałam szumią zdjęcia, szumią knieje i to też jest śmieszne, bo mamy i knieje, i szumy na zdjęciach. #drobneśmiesznotki

Ostatni raz fotografie, które pokazują swoją ludzką twarz, robiłam równiuteńko rok temu, dlatego oprócz tego, że było mi ciepło w ogóle, to jeszcze mi było ciepło na serduszku, bo tęskniłam za zdjęciowaniem przeogromnie. (było to zdanie wielokrotnie i wielorako złożone) Tęskniłam też do mojego marnie prowadzonego bloga, którego odświeżam raz na parę miesięcy. No ale co zrobić, kiedy na karku czuje się ciężki i charczący oddech pracy licencjackiej. Pisanie tejże idzie mi w tempie tak oszałamiającym, że prawdopodobnie szybciej przeszłabym na kolanach z Poznania do Radomia, taszcząc wielki sagan 

Ale sza, koniec o smutnym studenckim życiu studentów skandynawistyki, bo nawet mnie już to nie interesuje.

Powoli udaje mi się przekonać samą siebie, że nie jest tak znowu najgorzej, że są miłe rzeczy i że warto czasem rzucić się na głęboką wodę i że to wcale nie musi oznaczać skakania z mostu. Dlatego zdecydowałam się na krótką listę rzeczy które mnie cieszą i bawią na moim obecnym etapie życia.

CO MNIE CIESZY NA OBECNYM ETAPIE ŻYCIA:
1) kiedy piszę licencjat i robię kolejny podrozdział, a to oznacza dodatkowe kilka kliknięć enterem i nagle z pięciu stron robi się dziesięć (łe, zapomniałam, że nie miało być o studiach)
2) jak leżę bez życia na łóżku i myślę o tym, że leżę bez życia i wtedy przychodzi wiadomość ze śmiesznym obrazkiem z internetu, który bawi i śmieszy i robi mi się wtedy śmiesznie i wesoło
3) kiedy w końcu na włosach przestał mi się robić taki dziwny loczek, który nie należy ani do prawej, ani do lewej strony głowy i który zawsze rozpaczliwie szukał domu i tkwił bez sensu na czole (tzw. naczelnik)
4) smarowanie majonezem wszystek jedzenia, które pochłaniam, bo się okazało, że naprawdę  z majonezem wszystko smakuje lepiej (nawet smak porażki jest znośny)
5) mięso z grilla
6) mięso z grilla z majonezem
7) przykładanie do ust folijki z opakowania od papierosów i udawanie, że jestem pielgrzymką lub procesją 
8) fantazyjne obrazki z bursztynu, które można kupić nad morzem
9) moment kiedy otwieram plecak i oprócz długopisu, farfocli, gum do żucia, plastikowego widelca i worka foliowego znajduję na dnie jakieś zabłąkane dwa ziko i jestem o te dwa ziko bogatsza
10) jak już myślę, że już nic w życiu nie osiągnę, ale wtedy jadę nad Rusałkę, robie fajne foteczki w chęchach i wracam do domu bez żadnego kleszcza







     






Na zdjęciach Jarek.

No, to chyba tyle, papatky!

Obserwatorzy